Ponad trzydzieści lat temu, kiedy
byłem jeszcze małym szkrabem, a sylwetka i twórczość Zbigniewa Nienackiego były
dla mnie całkowitą abstrakcją, przeczytałem powieść Heleny Bobińskiej
„Lipniacy”. Była to historia o grupce dzieci, które spędzają wakacje na wsi.
Tam bawią się we własne dziecięce państwo, które nazywają „Rzeczpospolitą
Lipińską”. Budują darniowe domki, ustalają własne prawa, wybierają władze, a
wreszcie bronią swego państewka przez łobuzami, którzy usiłują je zniszczyć.
Powieść bywała rożnie interpretowana, doszukiwano się w niej także aluzji
politycznych. Pewnie tak było, jednak mnie – wówczas niespełna dziesięciolatka
mało to obchodziło, a lektura książki była dla mnie przygodą na tyle niezwykłą,
że choć tytuł zakryła mgła zapomnienia, przygody dzieciaków tkwiły gdzieś we
mnie przez długie lata. Poszukiwałem tytułu tej powieści przez ponad ćwierć
wieku, aż pewnego dnia w jednym z serwisów aukcyjnych kliknąłem na miniaturkę
okładki książki. Kiedy się powiększyła – już wiedziałem, że to jest TA książka.
poniedziałek, 9 maja 2022
O szczęśliwym chłopcu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz